Pobudką przy doborze
podejmowanego tematu był fakt pojawienia się na łamach
"Rzeczpospolitej" artykułu autorstwa Andrzeja Szahaja pt.
Fundamentalny błąd libertarian.
Artykuł stanowił krytykę libertarian, która mimo pewnych
przejawów znajomości zarówno idei i korzeni libertarian moim
zdaniem zlekceważyła swój przedmiot. O
ile próżno szukać głębszych
przyczyn stojących za fenomenem tekstu Szahaja, można podejrzewać,
że jego zaistnienie wiąże się z
wciąż
słabo zaznaczającą się obecnością libertarianizmu na polskim
rynku idei. Jedynym
sposobem na aktywną
zmianę tego stanu rzeczy wydaje się dawanie świadectwa istnienia
libertarianizmu takiego, jakim jest. Motywem jest więc
przybliżenie nie-libertarianom idei libertarianizmu. O
ile materiały przygotowawcze
do zajęć obejmowały m. in. problem zdefiniowania życia,
problematykę eutanazji,
omówienie zakresu zainteresowań dziedziny tanatologii, zagadnienie
eutanazji i prawa do niej, dyskusja na zajęciach niekiedy obejmowała
również zagadnienie tzw. prawa do aborcji. Temat zwyczajnie ludzi
interesuje. Koniec końców
zachodzi też chęć wniesienia czegoś do debaty libertarian nad
aborcją (Pozostaje we mnie nieodparte wrażenie, że temat pozostawiono odłogiem.)
Tekst
będzie traktował o podejściu libertarian do zagadnienia aborcji,
oraz problemach z nią
związanych.
Wychodząc z założenia, że nie da się traktować o sporach
libertarian na temat aborcji bez uprzedniego
umieszczenia ich w kontekście
posiadanej wiedzy na temat libertarianizmu, zostanie
dokonane częściowe streszczenie myśli ważniejszych dla odrębności
poszczególnych nurtów ideologów
libertarianizmu w stopniu, w jakim uważam to za istotne dla
przedstawienia stosunku libertarian do aborcji. Dla
konkretności oznacza to
powołanie się na trzech myślicieli: Murraya
Rothbarda, Ayn Rand i Roberta Nozicka. Ayn
Rand i Murray Rothbard zostaną tu zestawieni z reakcją polskich
libertarian na ich argumenty. Twierdzenia
uczestników sporu o karalność aborcji będą podlegały ocenie.
Nota bene Robert
Nozick na tyle, na ile mi wiadomo, nie wypracowuje żadnych stanowisk
związanych z zagadnieniem aborcji. Omówienie
rozważań Nozicka będzie miało
za cel przedstawienie pewnej perspektywy na uzasadnienie swojego
stanowiska dla libertarian pro-life.
Moim zamiarem
będzie również przedstawienie swojego stanowiska w dyskusji razem
z jego uzasadnieniem. Nastąpi
próba dokonania innego od dotychczasowych uzasadnienia stanowiska
obozu pro-choice na
gruncie etyki Rothbarda.
Przed
wejściem w temat aborcji u libertarian stosownie byłoby spróbować
zdefiniować libertarianizm. (Jeśli jesteś libertarianinem, na pominięciu tego akapitu nie ucierpisz). Część
definicji libertarianizmu tworzonych przez jego przeciwników,
abstrahując od podawania
przykładów, ma to do
siebie, że tworzy definicje, pod którymi nie byłaby w stanie
podpisać się większość libertarian. Mamy
przykład definicji Tomasza Teluka, który libertarianizm określa
radykalną filozofią
wolnościową posiadającą cechy myśli synkretycznej łączącej w
sobie tylko pewne nurty anarchizmu, klasycznego liberalizmu,
oryginalne teorie własne, ale także elementy psychologizmu,
scjentyzmu, nauk politycznych i
stosunkowo młodych
gałęzi takich, jak: teoria systemów, teoria decyzji, teoria
informacji i
(sic!)
bioekonomia.
Gdyby chodziło o zdefiniowanie np.
grzechotnika, który
ma jakąś zdolność
postrzegania siebie, stworzenie takiej definicji, z którą
grzechotnik nie zgodziłby się, byłoby na miejscu. On nie musi
rozumieć, czym jest, żeby być tym,
czym jest. Inaczej sprawa przedstawia się w przypadku idei mających
jakieś postulaty. Człowiek będący zwolennikiem takiej idei musi
ją w jakiś sposób pojmować, żeby być jej zwolennikiem.
Odmiennie od
Tomasza Teluka Dariusz Juruś
tworzy swoją definicję libertarianizmu, na którą zgodziłby się
na pewno niejeden libertarianin. Definiuje libertarianizm jako
stanowisko łączące
absolutne prawo
własności,
(…), teorię
austriackiej szkoły ekonomicznej,
(…) anarchistyczny
indywidualizm Lysandera Spoonera.
Definicja – twierdzi
Marcin Chmielowski -
została zbudowana w oparciu o założenie, że bycie libertarianinem
oznacza posiadanie poglądów Murraya Rothbarda. Przy tym kryterium
jednak
albo do definicji należałoby dopisać
bycie ateistą na
poziomie religijnym,
oraz
pogląd, że Francois Quesnay pośrednio stworzył marksowską
ekonomię
na
poziomie historii ekonomii,
albo
w ogóle przemianować definicję na bycie zgodnym światopoglądowo
z Rothbardem. Definicja
wydaje się zbyt wąska i wykluczająca zwolenników absolutnej
własności prywatnej i indywidualistycznego
anarchizmu niebędących zwolennikami austriackiej szkoły
ekonomicznej. Nie mówi też o tym, jaka własność wg libertarian
jest uprawniona. W
mym mniemaniu istnieje
możliwość jasnego
zdefiniowania współczesnego
libertarianizmu w oparciu o dwa
kryteria:
1)
Uznanie absolutnego
charakteru
praw własności i
absolutnych praw samoposiadania jednostek,
których ograniczenie jest możliwe jedynie poprzez dobrowolne
zobowiązanie się właściciela do poniechania pewnych decyzji o
przeznaczeniu tytułu własności, bądź
w ramach odwetu
za uprzednie naruszenie praw własności.
2)
Uznanie prawomocności pierwotnego zawłaszczenia, w której
wszystkie tytuły własności mają swoje podłoże gdzieś w
przekształceniu niczyich dóbr ludzką pracą.
Im silniejsze jest przekonanie o
prawdziwości tych dwóch zasad, tym bardziej konsekwentny jest
libertarianin, z którym mamy do czynienia. Stąd możemy dzielić
libertarian na bardziej konsekwentnych i mniej konsekwentnych lub
– w innych słowach – ludzi będących libertarianami bardziej i
mniej. Najbardziej
konsekwentni są z tej racji zwolennicy tzw. anarchokapitalizmu.
Ci
stoją na straży przekonania, że nawet rząd nie ma prawa naruszać
prawa własności i nie ma od tego żadnych wyjątków.
Należą do nich tacy
libertarianie, jak np. Murray Rothbard, David Friedman, Edward
Konkin, a z polskiego gruntu Jakub Woziński, Przemysław Hankus,
oraz Jacek Sierpiński,
Norbert Slenzok.
Mniej czystymi libertarianami
są ludzie, którzy albo dopuszczają względnie niewielkie wyjątki
od zasady pierwotnego zawłaszczenia albo od absolutnego charakteru
praw własności i wobec tego są wśród nich zwolennicy minimalnego
rządu niezbierającego podatków, oraz wielu protolibertarian, w tym
georgiści i mutualiści. Z
nich można wymienić Ayn Rand, Lysandera
Spoonera i Jasona Sorensa, a
z polskiego gruntu Tomasza Czaplę.
Istnieją rzecz jasna pewne osoby, które w swej działalności
inspirują libertarian, nie
będąc
nimi. Dotyczy to takich
ludzi, jak np. Ludwig von
Mises, Fryderyk von Hayek, Fryderyk Bastiat, czasem św. August
z Hippony, John Locke,
a z naszego polskiego gruntu Janusz
Korwin-Mikke i Przemysław
Wipler, ale zasadniczo ciężko
ideowo utożsamić ich z libertarianizmem z racji uznania stałej i
trochę silniejszej
roli państwa, oraz
niepoświęcania zanadto
uwagi kwestiom pierwotnego zawłaszczenia. O
ile libertarianie na ogół zgadzają się co do absolutnego
charakteru prawa własności i zasady pierwotnego zawłaszczenia, nie
są zgodni w kwestii tego, dlaczego mielibyśmy
uznać te zasady. Rothbard w Manifeście libertariańskim
wyróżnia trzy rodzaje uzasadnień: naturalistyczne (deontologizm,
iusnaturalizm), utylitarne
(konsekwencjalizm)
i emotywne.
Uzasadnienia te nie są
uważane za
sprzeczne i libertarianie nieraz powołują się na wszystkie trzy
rodzaje.
Po
której stronie stoją libertarianie
w sporze o aborcję? Po stronie obozu pro-life,
czy pro-choice? Walczą
po obu stronach barykady! Libertarianie
nie doszli do konsensusu w kwestii aborcji i nie tak łatwo
przewidzieć, kto jakie zajmie w nim stanowisko. Jeden
z polskich libertarian, a zarazem doktor nauk humanistycznych,
Stanisław
Wójtowicz podsumował spór następująco: spór
ten jest otwarty. Osobiście skłaniam się za uznaniem, że aborcja
powinna być traktowana jako złamanie zasady nieagresji, choć nie
uważam, że powinniśmy karać osoby dokonujące aborcji w ten sam
sposób, w jaki karzemy za normalne zabójstwo (w ogóle nie wiem,
czy powinniśmy karać za aborcję). Na rzecz tego poglądu
argumentuję
na
poziomie „metaetycznym”.
Szahaj w wymienionym
wcześniej artykule stawiał
przeciwne twierdzenie: Można
z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, jaki będzie
stosunek danej osoby [libertarianina]
do zjawiska Y, wiedząc, jaki jest jej stosunek do zjawiska X.
Ciekawy
obraz sporu tworzy też fakt, że zarówno Ayn Rand, jak i Murray
Rothbard byli zwolennikami niekaralności aborcji, czyli twardo
bronili obozu pro-choice.
Dopiero ich ideowi spadkobiercy w
postaci zwolenników ruchu libertariańskiego
zaczęli spór libertarian o legalność aborcji.
Nurt
Rothbardiański
Rothbard
zaprezentował swój system etyczny w swoim traktacie filozoficznym
o nazwie Etyka
Wolności.
W
jego systemie prawa jednostki –
Rothbard idzie tu za Lockiem
– są
oparte o
założenie, że każdy człowiek jest właścicielem samego siebie.
Z tej zasady nazywanej też zasadą samoposiadania pochodzą
wszystkie inne prawa, w tym prawa własności innych
rzeczy. Zakazane
jest naruszanie cudzej własności bez zgody właściciela. Wśród
libertarian zasada ta jest nazywana aksjomatem nieagresji. Jego
złamanie rodzi potencjalne
roszczenie ofiar agresji wobec agresorów o wartości wprost
proporcjonalnej do wyrządzonych podczas agresji szkód. Prawo to
może zostać wyegzekwowane wyłącznie z woli posiadacza
tych
potencjalnych
roszczeń.
W
systemie Rothbarda charakter prawa własności będzie decydował,
czy ciężarnej kobiecie wolno dokonać aborcji.
Rothbard
nie uważa, aby płód był istotą ludzką w znaczeniu bycia
podmiotem praw w jego systemie etycznym, ale jest gotów przyjąć
założenie, iż nim jest na potrzeby argumentacji.
W
czternastym rozdziale próbuje
obronić
prawo kobiety do decydowania o aborcji w ramach swojego systemu,
stawiając trzy linie obrony:
1)
Ciężarna
kobieta jest właścicielką swojego ciała i wszystkiego,
co się znajduje w jego zakresie. Płód
znajduje się w ciele ciężarnej kobiety, więc jest własnością
brzemiennej.
Z tej racji kobieta decyduje, czy chce utrzymać płód w obrębie
swojego ciała.
2)
Odrzuca stanowisko, wg którego kobieta
przez doprowadzenie do poczęcia zobowiązuje się do dochowania
ciąży do momentu porodu i
zawiera swego rodzaju implicytną umowę.
Murray Rothbard zauważa, że tego rodzaju zobowiązanie ma charakter
jednostronny i uważa, że z tego powodu nie może być przedmiotem
roszczeń. Na dodatek wg Rothbarda pozbawienie się praw do
dysponowania swoim ciałem jest sprzeczne z zasadą niezbywalności
woli, która
neguje samozobowiązania mogące naruszyc zasadę samoposiadania
kobiety.
3)
Rothbard uważa prawo do życia za mylący termin. Źle
zinterpretowane może zostać potraktowane jako zobowiązanie
ciężarnej kobiety do dostarczenia pewnych dóbr potrzebnych do
utrzymania życia, w
tym biologicznego
inkubatora, jakim jest ciało kobiety. Płód
korzystający z ciała kobiety wbrew jej woli staje się pasożytem i
intruzem, którego można się pozbyć.
Argumentacja
Rothbarda wywołała reakcję w postaci prób zrewidowania jego
stanowiska wobec aborcji. Przypuszczam,
że spory wpływ na jej
rozpoznanie
miało użycie przez myśliciela słowa "pasożyt" w
odniesieniu do płodu.
Przeciwko
takiemu postawieniu sprawy
przez autora Etyki
Wolności
wystąpił Arkadiusz Sieroń. Swoje
argumenty wysunął wpierw w ramach swojej konstruktywnej krytyki
"Etyki Wolności" Rothbarda,
gdzie próbuje dokonać rewizji pewnych tez Rothbarda, nie naruszając
nadto jej całokształtu. Zaznacza
się
tu koncentracja
na trzeciej linii obrony Rothbarda, której
dotyczy
właściwie wszystkie sześć punktów
argumentacji przeciwko stanowisku Rothbarda:
1)
Sieroń
pisze, że wg Rothbarda, aby etyka była prawdziwa, musi dotyczyć
wszystkich ludzi niezależnie od czasu i przestrzeni.
2)
Płód
jest człowiekiem, a nie pasożytem. Pojęcie
pasożyta odnosi się do relacji międzygatunkowych. Płód
nie odnosi korzyści z obecności w brzemiennej z powodu swojej
decyzji, czy instynktu, ale przez decyzję swojej nosicielki. W
przypadku gwałtu działa natomiast
zasada uniwersalności etyki, która przyznaje prawa każdemu
człowiekowi niezależnie od czasu i miejsca.
3)
Wg Sieronia, Rothbard uważa, że prawo naturalne musi być dobre dla
gatunku, a, gdyby wszystkie kobiety dokonywały przy każdej ciąży
aborcji, gatunek wymarłby. Rozwój płodu w ciele kobiety leży w
jej naturze i jako taki nie powinien być krytykowany.
4)
Aby
utrzymać życie płodu, nie trzeba zobowiązywać kobiety do
dostarczania mu dóbr. Wystarczy go nie zabijać.
5)
Zabicie płodu jest karą nieproporcjonalną do pasożytowania płodu
na matce.
Argumenty
Arkadiusza Sieronia dają się kolejno skrytykować:
1)
To prawda, że musi dotyczyć każdego człowieka w każdym miejscu i
czasie, ale człowieka w etyce Rothbarda wyróżnia jego rozumne
i wolicjonalne istnienie,
a nie kod genetyczny kwalifikujący do jakiegoś gatunku. Póki
co nie trzeba się nad tym sprzeczać, ponieważ Rothbard założył,
że płód ma prawa dorosłego człowieka.
2)
Pojęcie pasożytowania oznacza tu czerpanie korzyści cudzym kosztem
i wbrew jego woli. Nie ma potrzeby wyjaśniania, że ludzki płód
nie jest gatunkiem pasożyta. Odwołanie się do faktu, że płód
znajduje się w łonie niedoszłej matki za jej zgodą, ociera się o
drugą linię obrony Rothbarda o niemożliwości zobowiązania się
matki do dochowania ciąży, ale nijak nie atakuje ani zasady
niezbywalności woli, ani poglądu
Rothbarda, że nie można prawnie egzekwować jednostronnych
obietnic. Co
więcej uniwersalność etyki Rothbarda polega na tym, że dotyczy w
równym stopniu wszystkich podmiotów praw, a nie na znaku równości
między samozobowiązaniem się kobiety do dochowania ciąży
do momentu porodu w
wyniku dobrowolnego zajścia w ciążę,
oraz byciem zgwałconym.
3)
Sieroń zaprzecza we wcześniejszej części krytyki Rohtbarda,
jakoby prawa istniały dlatego, że są dobre dla gatunku.
4)
Utrzymanie płodu przy życiu bez utrzymania go w łonie do pewnego
momentu jest mało prawdopodobne, jeśli nie stanowi niemożliwego.
Usunięcie go z ciała brzemiennej i zaprzestanie dostarczania mu
związanych z nim środków przetrwania skończy się jego śmiercią.
Jest przedmiotem spekulacji na temat przyszłości, czy będzie można
kiedyś wyhodować płód poza ciałem kobiety, ale na tą chwilę
technika nam na to nie pozwala.
5)
Usunięcie
płodu z ciała matki nie jest karą. Płód
nie znajduje się w ciele kobiety ze swojej woli, więc nie może być
za to ukarany. Może tylko zostać wyproszony.
Za
rok
Sieroń w Decydujący
libertariański argument przeciwko legalności aborcji
stwierdzi,
że rozwija piąty argument. Uzna,
że płód nie jest odrębnym bytem od matki, więc nie może
przejawiać wobec niej agresji. Stwierdzi
też, że do konfliktu między płodem, a matką potrzebne są
rzadkie zasoby, o które mogliby się spierać, a płód nie stoi
matce na drodze do używania żadnych zasobów. Decydujący argument
w mym mniemaniu zawiera założenie, które pogrąża
stanowisko Arkadiusza Sieronia: Kiedy płód nie jest odrębnym
bytem od matki, płód
nie istnieje
też
od niej odrębnie
jako podmiot praw, co znaczy tyle, że nie przysługują mu żadne
prawa, a
tym bardziej nie
przysługuje
prawo do niebycia zabitym.
Wątpliwy
jest także pogląd
o niemożliwości konfliktu między płodem, a brzemienną. Gdyby
rzeczywiście płód nie był dla kobiety przeszkodą w korzystaniu z
rzadkich zasobów, życie
z nim, czy bez niego nie robiłoby żadnej różnicy.
Dlaczego
więc kobiety dokonują aborcji?
Poza
próbami udowodnienia,
że płód
nie jest pasożytem dyskusja
skupiła się wokół prób udowodnienia, że kobieta narusza prawo
samoposiadania
się płodu. Największych
starań w tym względzie dokonał chyba Jakub Bożydar Wiśniewski w
ramach
debaty z Walterem Blockiem na temat aborcji na
łamach "Libertarian Papers".
Podczas niej przytoczył inspirowany przykładem Blocka swój
przykład mający wskazywać, że wyproszenie
płodu z ciała kobiety i wystawienie go na śmiertelnie
niebezpieczne dla niego warunki jest morderstwem. Wyobraźmy sobie,
że pewien człowiek zostaje spity do nieprzytomności,
a potem
nieświadomie przeniesiony na pokład samolotu, który odlatuje przed
wytrzeźwieniem i
wybudzeniem.
Czy właściciel samolotu będącego
na wysokościach i bez spadochronu miałby prawo wyprosić
gapowicza? Wg
Wiśniewskiego nie, ponieważ przyczyniłby się do jego śmierci i
został w ten sposób agresorem. Tak
samo ma być z aborcją. Zachodząca w ciążę – zwłaszcza
dobrowolnie – kobieta ma "na pokładzie" niewinnego
pasażera, którego nie ma prawa wyrzucić. Istotą
analogii jest to, że mimo niezawarcia żadnej umowy, osoby przez
postawienie innych osób w sytuacji, w której opuszczenie własności
jednej wiąże się ze śmiercią drugiej (tutaj
opuszczenie przez Y lecącego samolotu należącego do X skutkuje
śmiercią Y)
zobowiązują
się do utrzymania kogoś
na bezpiecznym
obszarze
swojej własności. Wątpliwości
pewne może budzić, czy można wziąć odpowiedzialność, decydując
o postawieniu kogoś w sytuacji śmiertelnego niebezpieczeństwa
opuszczenia obszaru swojej własności, kiedy tego kogoś jeszcze nie
ma, bo
płodu w momencie zapłodnienia jeszcze nie ma.
Embrion
pojawia się tuż po nim.
Niewątpliwie
problemem stanowiska pro-life
wobec aborcji jest również kwestia tego, kto ma wnioskować o
ukaranie
decyzji o aborcji. Libertarianie na ogół przyjmują, że prawo do
ukarania morderstwa ma rodzina ofiary, która niejako dziedziczy
roszczenia. Można mieć wątpliwości, czy najbliższy krewny
dziecka – rodzic złoży pozew przeciw samemu sobie w ramach
odziedziczonych roszczeń. Wiśniewski proponuje, żeby prawo do
zadośćuczynienia za aborcję
miała każda
potencjalna rodzina zastępcza tego
potencjalnego dziecka, która udowodni że jest w wystarczająco
dobrej sytuacji materialnej, aby przyjąć odpowiedzialność za
dziecko.
Kobieta
przed ewentualną decyzją o aborcji musiałaby
się zgłosić z zapytaniem o chęć zajęcia się przyszłym
dzieckiem do każdego potencjalnego rodzica. W
mojej opinii potencjalni
rodzice zastępczy nie dostali od nikogo żadnego prawa do
zadośćuczynienia za aborcję płodu od kobiety. Samo poczucie bycia
zignorowanym podczas aborcji wydaje się być słabym tytułem
roszczeń i grozi ich oderwaniem od obiektywnego biegu
wydarzeń.
Na
temat aborcji na
gruncie systemu Rothbarda
wypowiedział się również Jakub Woziński,
pisząc do "Najwyższego Czasu”. Jakub
Woziński w
artykule pt.
Libertarianie
o tym jak karać za aborcję
stoi na stanowisku, że problem braku posiadacza prawa do
zadośćuczynienia za
aborcję tak naprawdę nie istnieje i przeciw dokonującej
aborcji
może wystąpić ktokolwiek. Woziński powołuje się na przykład
amerykańskich łowców nagród, którzy "wymierzali
sprawiedliwość" przestępcom, których ofiary już nie żyją.
Wg
Jakuba Wozińskiego działaby tu zasada pierwotnego zawłaszczenia w
stosunku do ukaranych. Pierwsza osoba, która ukarze takiego
przestępce, którego ofiary już nie ma, przejmuje roszczenia po
ofiarach.
Jest to z pewnością ciekawy przykład i przy ustaleniu np. w
testamencie przez ofiary, że to oni mogliby wymierzać dla nich
sprawiedliwość, byłaby to rozwiązująca wiele problemów
instytucja, ale bez
przejęcia przez tych łowców nagród prawa do zadośćuczynienia od
rzeczywistych ofiar, byliby tylko
kolejnymi agresorami.
Libertarianie
przyjęli zasadę, że, kiedy ofiara przestępstwa umrze, roszczenia
po niej przejmuje rodzina. W przypadku aborcji najbliższą rodziną
jest sama ciężarna,
czyli Woziński proponuje, żeby łowcy nagród mogli ukarać
najważniejszego posiadacza praw do ukarania kobiety.
W
dodatku Jakub Woziński nadużywa pojęcia pierwotnego zawłaszczenia.
Pierwotne zawłaszczenie w systemie Rothbarda dokonuje się przez
przekształcenie swoją pracą fizycznych zasobów niemających
właściciela. Prawa
ofiary nie istnieją fizycznie jako zasób.
Osobliwe
stanowisko prezentuje też Damian Kubiak.
Rezygnuje
on
z prób wykazania, że brzemienna zawarła z płodem umowę o
nieusunięciu.
Wysuwa
jedynie
przeciw Rothbardowi zarzut hipokryzji. Uważa, że Rothbard z jednej
strony popiera bezkarność aborcji
i odmawia płodowi praw samoposiadania z racji braku świadomości, a
z drugiej broni zakazu zabijania noworodków,
które
też nie mają świadomości. Z tego powodu proponuje uznanie, że
płód i noworodek mają równe prawa samoposiadania. Damian Kubiak
nie bierze jednak pod uwagę możliwości, że zarówno płód, jak i
noworodek nie mają praw. Próbuje tylko zdyskredytować kryterium
świadomości, pisząc: Takie
postawienie sprawy uczyniłoby z teorii samoposiadania, sprawę
czysto arbitralną, ponieważ człowiek stawałby się w pełni
posiadaczem swojego ciała dopiero w momencie pojawienia się u niego
świadomości.
Generalnie
chce zastąpić kryterium świadomości
pojęciem
bardziej
ogólnym,
które miałoby przyznawać prawa również płodom, co budzi we mnie
poważne wątpliwości co do nie-arbitralności
poglądu Damiana Kubiaka.
Nurt
obiektywistyczny
System
etyczny Ayn Rand wraz z jej teorią praw istnieje jako część
szerszego systemu filozoficznego obiektywizmu.
Można przypuszczać, że jej najważniejszym dziełem był jej
powieściopisarski sukces w postaci Atlasa
Zbuntowanego.
Po
zakończeniu kariery powieściopisarskiej napisała Cnotę
Egoizmu
będącą ważniejszym zbiorem tekstów o jej systemie filozoficznym,
ale jej
stanowisko w sprawie aborcji zostało jednak wyłożone w listach do
"The Objectivist".
System etyczny Ayn Rand uważa, że wszystkie prawa da się
wyprowadzić z prawa istot
rozumnych
do życia. Z tej racji pytaniem, jakie stawia sobie Rand w ramach
swoich rozmyślań brzmi: Czy płód jest człowiekiem? W jednym z
listów swoim charakterystycznym stylem pisze: Kawał
protoplazmy nie ma praw i życia w ludzkim sensie tego słowa. Można
się spierać o późniejsze etapy
ciąży,
ale najważniejsze
obawy skupiają się jedynie na trzech pierwszych miesiącach.
Zrównanie potencjalnego z aktualnym, jest okrutne, bronienie
poświęcenia ukształtowanego dla formującego się, to
niewyrażalne.
Leonard
Peikoff będący głównym spadkobiercą jej
myśli
po latach dopowiada: Życie
jako istota ludzka, nawet jako nowo narodzona istota ludzka,
występuje, kiedy organizm osiągnie poziom rozwoju polegający na
byciu samowystarczalnym – biologicznie samowystarczalnym.
Poza kwestią
praw
Ayn Rand zastanawia się również nad tym, czy unikanie aborcji jest
dobrą strategią na życie:
Jak
wcześniej powiedziałam, rodzicielstwo jest olbrzymią
odpowiedzialnością,
to niemożliwa odpowiedzialność dla młodych ludzi, którzy są
ambitni i waleczni, ale biedni, zwłaszcza, jeśli oni są
inteligentni i uczciwi wystarczająco
by nie porzucać swojego dziecka na progu i nie oddawać do adopcji.
Dla takich młodych ludzi ciąża jest wyrokiem śmierci:
rodzicielstwo może zmusić ich do porzucenia przyszłości i skazać
na życie w beznadziejnym
znoju
niewoli psychicznych i finansowych potrzeb dziecka. Sytuacja
niezamężnej matki porzuconej przez jej kochanka jest jeszcze
gorsza.
Przeciw
temu podejściu obiektywistów wystąpiła
postobiektywiska imieniem Natalia
Leśniak.
Atakuje
przede wszystkim dehumanizację płodów i
błędne rozróżnienia między płodem, a
narodzonymi ludźmi,
posiłkując
się dokonaniami nauk przyrodniczych:
1)
Natalia Leśniak uważa, argumentując, iż tak twierdzi też
biologia, że pierwszym etapem ontogenezy człowieka jest zarodek,
połączenie plemnika z komórką jajową.
2)
Przypisuje pierwszym etapom istnienia człowieka tą samą naturę
rozumną, jaką mają dorośli ludzie. Uprzedza
zarzut, że płód jest tylko potencjalnie rozumną istotą w ten
sposób, że osoba dorosła podczas snu też nie używa rozumu, a
jednak jest istotą rozumną. Rozumność
dla niej nie jest fizycznym
obiektem, a umiejętnością. Ponadto dziecko do pewnego wieku nie ma
umiejętności myślenia abstrakcyjnego. Podobnie, jak u wyżej
wymienionego Damiana Kubiaka postobiektywistka widzi dwie możliwości:
Albo prawa ma istota
ludzka
na każdym etapie ontogenezy, albo prawa
mają
tylko ci, którzy zaczną myśleć abstrakcyjnie. Natalia
Leśniak uważa, że obiektywiści przyznają prawa ludziom
tylko dlatego, że są ludźmi i jako tacy powinni
również przyznawać
je noworodkom.
3)
Następnym poglądem,
który
krytykuje pani
Natalia, jest twierdzenie
o
możliwości
odróżniania płodu od narodzonego dziecka przez fakt posiadania
zmysłów. Zaznacza tu, że zmysł dotyku pojawia się już
w siódmym tygodniu ciąży, a
nie w dopiero w momencie narodzin.
4)
Kolejny
atak dotyczy kryterium rozróżniania płodu od noworodka na
podstawie kryterium zależności płodu. Popularnie to rozróżnienie
polega na tym, że płód przynajmniej do pewnego momentu
nie jest w stanie przeżyć poza ciałem matki i bez jej pomocy
umrze, a noworodek już nie. Natalia Leśniak twierdzi, że
fizjologiczna niezależność noworodków jest złudzeniem. Aby
poprzeć ten sąd, podaje przykład noworodka zostawionego samemu
sobie w domu na dwa tygodnie. Jest przekonana, iż w tym czasie
noworodek przez swoje fizjologiczne uzależnienie od opieki
niechybnie umrze.
5)
Podobnie, jak Arkadiusz Sieroń uznaje aborcję za ukaranie
płodu
za naruszenie ciała matki, czego skutkiem są
próby zaprzeczenia,
jakoby płód był agresorem. Wg
pani Natalii płód
nie ma woli i jako taki nie podejmuje działań. Nie działając, nie
wyrządza swojej nosicielce aktywnie żadnych krzywd.
6)
Natalia Leśniak krytykuje
również Ayn Rand za uznanie aborcji za dobrą strategię na życie.
Uważa,
że
niedorzeczne jest, aby oddanie dziecka do aborcji powodowało u
rodziców gorsze samopoczucie niż zabicie go przez niedoszłych.
Jest zdziwiona tym, że tacy ambitni, waleczni, heroiczni i
inteligentni ludzie nie mogą sobie poradzić dzieckiem. Zaznacza też
pani Leśniak, że stanowisko Rand o tym, że rodzice nie mogą sobie
poradzić z biedą, jest deterministyczne społecznie i nie przystaje
do poglądów Rand na człowieka.
Moim
zdaniem krytyka i argumentacja nie jest całkiem zasadna:
1)
To, kiedy się zaczyna
pierwszy
etap istnienia człowieka, jest kwestią uznaniową. Żadne badania
empiryczne w tej dziedzinie nie dadzą nam odpowiedzi, która
mogłaby skłonić wszystkich do jej zaakceptowania,
ponieważ uznanie czegoś za człowieka jest warunkiem
przeprowadzenia
badań naukowych,
a nie ich wynikiem. Proces
poznawczy działa w inny sposób.
Najpierw
wyodrębniamy coś spośród innych rzeczy, a potem dopiero ustalamy,
co możemy na temat tego powiedzieć.
Ten
pogląd, choć możemy się z nim nie zgodzić, jest stanowiskiem
Arystotelesa,
którego epistemologii zwolennikiem była Ayn Rand. (kwestią wbrew pozorom nieprzydatną dla zagadnienia jest stanowisko Arystotelesa w kwestii uniwersaliów)
2)
Podobnie, jak w przypadku Damiana Jakubiaka należy skrytykować zbyt
łatwe odrzucenie możliwości, że noworodki nie mają praw.
Jednocześnie powinno być przedmiotem wątpliwości, czy
rzeczywiście rozumność
jest umiejętnością myślenia, a nie cechą istot
zdolnych do rozumienia.
3)
Moje
zdanie pokrywa się tu
ze zdaniem Natalii Leśniak. Dzieci przed narodzeniem mają
wykształcone
zmysły.
4)
Tu też mój osąd pokrywa się z poglądem Natalii Leśniak.
Dopowiedziałbym tylko, że niezależność fizjologiczna w
dzisiejszym świecie polega na umiejętności uczestniczenia w
społeczeństwie, w tym procesach wymiany handlowej, które służą
chociażby
zdobyciu pożywienia. Dzieci nie są w stanie uczestniczyć w
procesach rynkowych.
5)
Podobnie, jak w przypadku Arkadiusza Sieronia należy zauważyć, że
aborcja nie jest formą ukarania płodu. Kobiety, które dokonały
aborcji, nie mówią, że płód je skrzywdził. Na ogół powołują
się na to, że to ich ciało i mogą z nim robić, co im się żywnie
podoba.
6)
Wytkniecie
sprzeczności
stanowiska
Ayn Rand z
jej systemem
jest moim zdaniem trafne. Tu
też mój osąd pokrywa się z poglądem Natalii Leśniak.
Nurt
Nozickowski
Odwołanie
się do Roberta Nozicka napotyka pewne problemy. Po pierwsze musimy
zignorować fakt, że zainteresowanie Roberta Nozicka
libertarianizmem miało charakter nieco
przelotny. Jego
działalność zrezygnowała z prób bronienia swojego systemu, a 13
lat po napisaniu Anarchia,
państwo i utopia
stwierdził,
że
jego poglądy były niewłaściwe,
choć nigdy całkiem ich
nie porzucił. Po drugie, jak
już
zostało wcześniej wspomniane,
Robert Nozick,
nie wypracowuje żadnego stanowiska w sprawie aborcji. Z tej racji
jest
to próba pokazania,
w jaki można próbować uzasadniać
stanowiska
pro life na gruncie systemu Nozicka. Profesor
z Harvardu ma podobnie do Rothbarda teorię samoposiadania przejętą
z rozważań
Johna Locke’a,
która
daje podstawę kolejnym prawom
jednostek. Jednostki te do pomocy w egzekwowaniu ich praw zatrudniają
agencję ochrony, która nabywając od nich uprawnienia staje się
pewnego rodzaju państwem.
Wyjaśniając
potencjał
stanowiska Nozicka:
1)
W
Anarchia,
państwo i utopia
Nozick jako podstawę praw jednostkowych przytacza Kantowską
zasadę, że
człowiek jest celem, a nie jedynie środkiem.
W
jego sformułowaniu
imperatyw kategoryczny brzmi jednak, jak zauważa, nieco inaczej:
Postępuj
tak, by zminimalizować traktowanie człowieczeństwa jedynie jako
środka..
Dobrze
byłoby przy tym pomyśleć o rozszerzeniu imperatywu Nozickowskiego
o nietraktowanie ludzi,
jak przeszkody, gdyż głównym motywem usunięcia ciąży jest
raczej
pozbycie się „tego problemu”, a nie „wykorzystanie do czegoś”
(exemplum
produkcji Pepsi).
Zakładając
jeszcze,
że płód ma w sobie człowieczeństwo, kobieta, która go traktuje
jako przeszkodę w osiąganiu celów, postępuje moralnie źle.
2)
Nozick
rozważa zasady karania, przy których to nie sama
ofiara decyduje o egzekwowaniu praw.
Jedną z nich jest zasada otwartego karania, która dawałaby
uprawnienia do egzekucji roszczeń każdemu, kto chciałby je
wyegzekwować. Druga mówi, że wymierzenie
kary albo upoważnienie do tego jest sprawą wspólnego działania
wszystkich, których rzeczy dotyczy (to znaczy wszystkich w ogóle).
Pierwszą zasada
Nozick odrzuca z racji tego, że samowolne działania wszystkich
mogłyby być sprzeczne z wolą ofiary. Druga
jest uzasadniona tym, że przy mnogiej ilości ofiar mogłyby one
preferować różne sposoby ukarania. Dominująca agencja ochrony ma
jednak mieć prawo do karania z racji tego, że posiadacze praw do
zadośćuczynienia oddali je wraz dobrowolnym wejściem pod
zwierzchnictwo tej agencji. Możliwe
jest więc, że we wszystkich opcjach decyzja kobiety o aborcji jest
możliwa do ukarania. Kobieta pod zwierzchnictwem agencji zrzeka się
na
jej rzecz
prawa do ukarania siebie. Przy zasadzie otwartego karania agencja
może to zrobić tylko dlatego, że jest chętna. Przy zasadzie
wspólnego karania agencja skupia uprawnienia wszystkich uprawnionych
do ukarania dokonującej aborcji krewnych.
3)
Nozick
przewiduje możliwość upośledzania pod względem praw ludzi,
których działania mogą stwarzać ryzyko strat. Warunkiem
jest jednak zadośćuczynienie za
koszty
związane
z zakazem, które
mają ponieść ci,
którzy na nim
korzystają (W
tym wypadku to chyba płód.).
Nawet więc, jeśli zagrożony płód nie upomni się o swoje prawa i
nie będzie można ukarać kobiety po aborcji z uwagi na brak kogoś,
kto
byłby uprawniony i
złożyłby pozew (płód
nie wykupił usług agencji),
można zakazać kobiecie dokonywania aborcji i chętni mogliby jej
zrekompensować koszty
zakazu.
Preferowane rozstrzygnięcie
sporu
Moja
argumentacja za legalnością
aborcji
będzie rozstrzygać na gruncie systemu Rothbarda. Wybór
ten jest uzasadniony poprzez
wykluczenie nurtu
Nozickowskiego,
ponieważ
tak właściwie nie ma pewności, że rzeczywiście jednostki wykupią
usługi jednej agencji ochrony,
na
której zasadza się duża część systemu etycznego Roberta
Nozicka.
Dowód niemożliwości uprawnionego ukarania kobiety decydującej się
na aborcję oparty
zostanie
na problemie wskazanym przez Jakuba Bożydara Wiśniewskiego, oraz
Jakuba Wozińskiego. Istnieje
wątpliwość, czy można wyegzekwować prawa płodu po jego śmierci
w wyniku aborcji. Płód, od którego można przejąć jedyne prawo
do ukarania kobiety dokonującej aborcji, nie żyje, a jego
spadkobiercą jest właśnie kobieta, która go zabiła. Oboje
uważają, że taka możliwość istnieje. Moim zamiarem jest
wykazanie, że taka możliwość nie może istnieć. Aby
nieistnienie prawa do ukarania kobiety dokonującej aborcję stało
się jasne, zachodzi potrzeba uprzedniego odświeżenia, a częściowo
zrewidowania twierdzeń systemu Rothbarda:
1)
Prawa
nie istnieją
bez
osób, które je posiadają.
2)
Tylko jednostki mogą mieć, oraz używać praw.
3)
Większość praw jest zbywalna i może zostać przekazana.
4)
Prawa mogą być egzekwowane wyłącznie z woli ich posiadaczy.
5)
Posiadacz
praw może upoważnić inne osoby do pomocy w ich egzekwowaniu.
6)
Po śmierci jednostki prawo do jej ciała staje się prawem
zbywalnym.
7)
Prawa mogą być przekazane wyłącznie poprzez niedomniemany akt
woli (oświadczenie woli wyraźne).
8)
Obowiązki zawsze odnoszą się do jednostek. Ktoś jest zawsze
zobowiązany wobec kogoś.
Istnieją
również pewne twierdzenia niektórych libertarian, które moim
zdaniem
powinny zostać odrzucone:
1)
Prawa
mogą być przekazywane i egzekwowane w ramach domniemania woli ich
posiadaczy (oświadczenie woli dorozumiane).
2)
Obietnice dane innym jednostkom nie mogą być podstawą roszczeń.
3)
Obietnice nie mogą zawierać warunku powstawania zobowiązań i praw
do tych zobowiązań.
4)
Każde prawo musi być wyegzekwowane w przypadku naruszenia.
Wszystkie
przyjęte twierdzenia
są w miarę proste i wydają się dobrze pasować do indywidualizmu promowanego przez libertarian, który twierdzi, że sprawiedliwość jest czymś występującym tylko między jednostkami, a nie jakością całego społeczeństwa. Wychodząca
z nich definicja praw daje się ująć jako możliwość zobowiązania
kogoś do czegoś.
Celem
odświeżenia i
rewidowania
twierdzeń
jest
wykluczenie założeń,
przy
których
przez złą interpretację woli podmiotów praw,
toczone są spory o uprawnienie
pewnych
działań
instytucji egzekwujących ich
prawa, które moim zdaniem stoją u podstaw błędnych argumentów
Wozińskiego i Wiśniewskiego. Jak
przedstawia się perspektywa na
ukaranie kobiety za dokonanie aborcji w świetle tych twierdzeń?
Przede wszystkim nie wolno na wieść o aborcji komukolwiek pójść
do tej kobiety i ją ukarać. Musi być to albo osoba poszkodowana
przez aborcję, albo osoba, która przejęła prawa po osobie
poszkodowanej, bądź też została upoważniona do egzekucji przez
którąś z nich. Płód nie potrafi
wyrażać w zrozumiały sposób woli, więc nie jest w stanie ani
zaprotestować przeciw aborcji jeszcze przed jej wykonaniem,
ani
przekazać praw do zadośćuczynienia komuś innemu. Nie
możemy domniemać, że chce, aby jego prawa wyegzekwowano.
Nie
możemy domniemać, że prawa dziedziczą rodzice lub inni krewni.
Nie możemy domniemać, że dziedziczy je każdy, kto zdecyduje się
je wyegzekwować (np.
łowca nagród).
Nie możemy domniemać, że dziedziczy je każdy potencjalny rodzic
zastępczy. Czy
wobec tego prawa płodu w ogóle istnieją? Nie ma potrzeby
rozstrzygania tej kwestii. Prawa
można tu porównać do młotka.
Młotek
służy do wbijania gwoździ, ale dalej będzie młotkiem, jeśli
nigdy żadnego nie wbije. Kiedy
ktoś nie może podnieść młotka, równie dobrze mógłby tego
młotka nie mieć. Przy optymistycznym dla życia płodu założeniu,
że płód ma prawa, jesteśmy w ironicznej sytuacji, w której, mimo
że ma prawa, jeśli zostanie zamordowany, nie można ukarać jego
oprawcy. Wraz ze
śmiercią płodu jego prawa przepadają z racji tego, że nie ma,
kto ich posiadać.
Podsumowanie
Analiza
pokazuje, że przynajmniej cztery wymienione krytyki stanowiska
Rothbarda wobec aborcji są niedostateczne, aby wykazać, że aborcja
może zostać w uprawniony sposób ukarana. Arkadiusz
Sieroń dał się ponieść użyciu przez Rothbarda słowa „pasożyt”
i źle rozpoznał przedmiot dyskusji, próbując udowodnić, że płód
nie jest pasożytem i niczemu nie zawinił matce. Jakub Bożydar
Wiśniewski zaprezentował budzący pewne wątpliwości, ale dający
się bronić przykład ilustrujący, jak dokonuje się morderstwa
poprzez wyproszenie z obszaru swojej własności, pokazując w ten
sposób, że aborcja może być morderstwem. Niestety nie udało mu
się uzasadnić tego, że aborcja może być karana, ponieważ nie
zaprezentował satysfakcjonującego wyjaśnienia kto i dlaczego
miałby prawo do ukarania kobiety dokonującej
aborcji. Podobnie
Jakub Woziński, choć pisze o pewnym wyobrażeniu tego, jak miałaby
być karana decyzja o aborcji przez instytucję niezależnych łowców
nagród, ale tak samo prezentuje niesatysfakcjonujące uzasadnienie
ich prawa do robienia tego wobec kobiet dokonujących aborcji. Damian
Kubiak
krytykuje stanowisko Rothbarda poprzez wskazanie niekonsekwencji
między uznaniem praw ledwo narodzonych dzieci, a nieuznaniem praw
ludzi na podstawie faktu bycia istotą świadomą. Nie podaje jednak
wystarczających powodów do odrzucenia kryterium świadomości.
Natalia Leśniak przeprowadza częściowo udaną krytykę poglądów
Ayn na aborcję, ale popełnia przy tym błędy Arkadiusza Sieronia i
Damiana Kubiaka, oraz w nieuprawniony sposób powołuje się na
dziedzinę
biologii.
Ma
jednak słuszność co do błędu odmawiania płodowi postrzegania
zmysłowego i zdolności do myślenia, a także słusznie krytykuje
Ayn Rand za uznanie niepoddawania się aborcji za nieracjonalny
sposób podejścia do życia. Pokazałem jednak, że można bronić
stanowiska pro-life
na gruncie systemu etycznego Roberta Nozicka, którego antyaborcyjni
libertarianie mogliby próbować bronić
celem poparcia swojego poglądu. Ostatecznie
uważam
jednak, że rację w tym sporze mają libertarianie pro-choice
z racji tego,
że przy założeniu, że nie można egzekwować praw płodu bez
udziału jego woli, jego prawa nie są możliwe do wyegzekwowania.
Argumentacja
ta może istnieć w systemie etycznym Rothbarda jako dodatkowa linia
obrony.